czwartek, 27 sierpnia 2009

Psia kupa vs. flaga narodowa

Znalazłem dzisiaj z rana taki kąsek w sieci

Telewizja TVN nie znieważyła symbolu narodowego
poprzez wkładanie miniatur polskich flag w atrapy
psich kup - orzekł w środę stołeczny sąd gospodarczy.
Tym samym sąd uchylił decyzję przewodniczącego Krajowej
Rady Radiofonii i Telewizji, który nałożył za to na TVN
ponad 470 tys. zł kary.

Sprawa dotyczyła jednego z odcinków programu "Kuba Wojewódzki",
wyemitowanego przez stację w marcu 2008 roku. W trakcie programu
gospodarz i jego goście wtykali miniaturki biało-czerwonych flag
w atrapy psich odchodów. Uczestnicy tłumaczyli potem m.in.,
że był to happening, mający uświadomić problem zanieczyszczenia
polskich ulic

Ot, news. Niby nic. Ale licho mnie podkusiło i poczytałem pełne oburzenia komentarze pod spodem.

Nie widziałem rzeczonego programu, bo Kuby Wojewódzkiego nie lubię i nie oglądam.
Ale...
Polska flaga w psich kupach ludzi oburza. Symbol, świętość itp itd.
A mnie oburza, że będąc Polakiem, którego ta flaga między innymi symbolizuje, sam jestem zmuszony nie raz utkwić w psiej kupie. Własnie dlatego, że Polacy, których ta flaga symbolizuje, tak szanują ten kraj, który ta flaga symbolizuje. Że nawet i kombatant, co za tę flagę walczył, wyprowadzi swojego czworonożnego przyjaciela przed dom by zrobił ową kupkę w którą potem wdepnę. Że ta pani co robi karierę, bo żyje w wolnym kraju, któremu tamten kombatant wywalczył wolność, wyprowadzi pieska przed blok, i czasu nie ma by posprzątać i ten piesek zrobi kupę w którą wdepnę. Można by tak długo...
Ja Polak, odwiedzający czasami duże miasto miasto muszę omijać, uważać, by nie wdepnąć, by gdy wejdę potem do autobusu nie śmierdzieć spod buta.

Można powiedzieć - skala nieporównywalna. Tu flaga, symbol narodowy, a tu - tylko psia kupa. A ja odpowiem, że dla wielu ta psia kupa to symbol Polski. Naszej mentalności. Olewactwa i tumiwisizmu.

W związku z czym polską flagę w psiej kupie mam za uzasadnioną.

poniedziałek, 24 sierpnia 2009

emailem z ... jamendo

  

Nie będę się rozpisywać. Posłuchajcie jakie albumy nagrywa się poza muzycznymi koncernami, bez kompromisów i lizania dupy. A na dodatek można go mieć za darmo.

Jamendo odkryte dzięki Harkonnenowi

piątek, 21 sierpnia 2009

Fauna i flora (1)

 
Posted by Picasa

To wina niewinnego że bobry powracają. Bohaterem dzisiejszego wpisu miał być lis-wegetarianin, ale niewinny przypomniał mi (nieświadomie) że kiedyś rysowałem coś takiego, jak widać powyżej.
I narysowałem znowu. I pewnie jeszcze kilka razy narysuję.

Lis-wegetarianin poczeka.

poniedziałek, 3 sierpnia 2009

Historie, których nie chce mi się w kółko opowiadać 1

Poniższy tekst kiedyś już umieściłem w sieci na deviancie. Przeklejam tutaj jako pierwszy z cyklu opowieści, które są zbyt długie by chciało mi się je opowiadać.

Pierwszy rok studiów, sesja letnia. Egzamin z fizyki, trauma straszna, bo na tym by wyleciał 10 lat wcześniej mój brat (ten sam wydział;)
Nie potrafię dzisiaj wyjaśnić dlaczego nie uczyłem się do tego egzaminu... Koniecznie chciałem iść w ślady brata??? Nie wiem, nie uczyłem się, i już. Jedyny temat jaki opanowałem to był prąd zmienny, a tych tematów było ze czterdzieści...
Egzamin ustny był, losowanie karteczki z 3 tematami, jedna osoba odpowiada, dwie się w tym czasie przygotowują.
Tak, był czas na rozpisanie sobie wzorów, narysowanie wykresów itp.
Siedziałem przed salą z moja obecna żoną i dosłownie trząsłem się ze strachu. Okazało się że jesteśmy na liście do wejścia pod koniec, wiec miałem tak siedzieć kilka godzin. Ktoś, nawet nie pamiętam już kto, wcisnął mi do ręki opracowanie tematu "rola cytochromu w procesie fotosyntezy". Co miałem robić... Siedziałem i czytałem to. Kiedy przyszła moja kolej wszedłem na sale na bardzo miękkich nogach. Podszedłem do biurka i wyciągnąłem kartkę ze stosu który tam leżał.
Aby uniknąć podkładania własnych kartek z pytaniami trzeba było tą wylosowaną dać pani doktor i ona zapisywała pytania przy nazwisku. I się zdziwiła, bo wyjąłem tę kartkę i podałem jej bez patrzenia jakie są tam pytania. Zapytała dlaczego nie patrzę. "To bez znaczenia" odpowiedziałem. Dzisiaj myślę że odpowiedziałem to z takim już zrezygnowanym spokojem, że ona uwierzyła że ja umiem wszystko. Zabrałem kartkę i poszedłem usiąść. Popatrzyłem w okno... Trzeba to zrobić! Odwróciłem kartkę....
1. charakterystyka prądu zmiennego
2. rola cytochromów w procesie fotosyntezy
3. liczby atomowe
Świat zrobił mi fikołka przed oczami, rzuciłem się na kartki do notatek i zacząłem pisać, pisać, pisać... Odłączyłem się od świata, pomyślałem jest szansa, dzięki Ci Boże! Ale coś mi nie dawało spokoju, coś mnie rozpraszało. Kolega który właśnie odpowiadał doszedł do swojego 3 tematu... liczby atomowe. Tematy się powtarzały w zestawach! Zacząłem pisać to co mówił. Potem odpowiadała jeszcze jedna osoba, w tym czasie pisałem sobie już ze spokojem o prądzie.
Przyszła moja kolej, zacząłem od liczb atomowych (żeby na koniec zostawić to co umiem najlepiej, dla zostawienia lepszego wrażenia). Zapytała, czy ktoś tego przed chwilą nie mówił? "Nie wiem, przygotowywałem swoje pytania" - tak to było kłamstwo, mam go żałować?
Potem powiedziałem wszystko co wiedziałem, dostałem 3,5 z możliwością odpowiadania na 4 z tematu "przewodnictwo dziurowe". Podziękowałem, do dzisiaj nie wiem co to jest. Chyba mnie nawet nie było na tym wykładzie.
Chciałem kiedyś policzyć prawdopodobieństwo takiego przypadku, ale chyba się nie da.

niedziela, 2 sierpnia 2009

Rozmyślania na początek urlopu

Przez panujący dzisiaj upał człowiek z lasu na urlopie zaszył się w zacienionym pokoju i czytał ulubiony blog. Zanim to jednak nastąpiło wybrał się z rana z rodzinką oraz teściem na koński targ. I nie tylko koński jak się okazało, bo i króliczy, kurzy, kaczy, psi, koci i papuzi nawet. W czasie jazdy na targ człowiek z lasu dokonał spostrzeżenia, które odnotował w pamięci bez większej nadziei na przelanie go w inną formę.
Jednak po powrocie, w czasie długiej lektury wymienionego już bloga naszła go myśl by spostrzeżenie jednak opisać. Ułożył sobie jego treść w myśli i nawet w chwili zadumy zwizualizował czynność wpisywania. Wizualizacja jednak urwała się i wpis blogowy miał iść w zapomnienie, gdyż człowiek z lasu nie znalazł dla swojego spostrzeżenia odpowiedniego zakończenia. Cóż warte jest spostrzeżenie bez płynącej z niego nauki? Bez mocnego akcentu na koniec.
Człowiek z lasu westchnął i postanowił jednak zapisać spostrzeżenie. A nuż olśni go w trakcie pisania?


Nie wiem jak można żyć w okolicach Krakowa. Na tych wszystkich wioseczkach pomiędzy którymi nie widać granic. Jak poruszać się z komfortem i odrobiną przyjemności z prowadzenia auta gdy non stop jeździ się w terenie zabudowanym, wśród zaglądających sobie w okna domów?
Dzieckiem będąc jeździłem z rodzicami do znajomych na wieś. I tamten obraz wsi podbydgoskiej wrył mi się w mózg jak symbol. Myślę "wieś" i widzę owe Smolniki, w których od gospodarstwa do gospodarstwa trzeba było iść kilka minut, widać było tylko dwa domy (reszta kryła się za horyzontem) a szkoła z czerwonej cegły przycupnęła pod lasem. Mówiąc krótko, to co ja nazywam wsią w niczym nie przypomina tego co wsią jest nazywane tutaj - na wschód od Krakowa.
Zastanawiam się jaki wpływ ten zupełnie inny rodzaj osadnictwa ma na mentalność ludzi.

Człowiek z lasu doszedł do tego momentu jałowego zastanawiania się. Pomyślał o autorze ulubionego blogu, który na pewno powiedziałby teraz coś trafnego, który - na dodatek - zna się na takich sprawach.
Człowiek z lasu już miał skasować ten wpis, gdy do pokoju weszła teściowa i położyła mu na klawiaturze laptopa stertę wyprasowanych koszul.