niedziela, 14 listopada 2010

Zakupy X, a właściwie przybytki X

Październik był miesiącem obfitym w nowości w mojej biblioteczce. Wiele z tych nowości to właściwie straszne starości. Na dodatek dużej części z nich wcale nie kupiłem... ale po kolei.


Na początek pakiet książek, które dostałem od dobrego kolegi Leszka z sekcji aikido. Wielkie dzięki!
Wszystkie książki z wydawnictwa KAW, z serii "z glizdą". Żadnej z nich nie znam do tej pory, wiec trudno mi coś o nich napisać.


 Trzy książki Andrzeja Trepki. Żadna z nich nie posiada oceny na portalu fantasta.pl.

Dwie książki Michała Markowskiego i jedna duetu Krzepkowski - Wójcik. Pierwsza z nich ma ocenę 5.0 na fantaście.pl, trzeba będzie się przekonać nawłasnoocznie. Tym bardziej, że piąteczkę wystawił też znany Agrafek.

Kurpisz, Nidecka, Hollanek. Oceny nie najwyższych lotów. Okładka Kurpisza - zgroza. Okładka Nideckiej - Grafika Wiktora Żwikiewicza, którego prace bardzo lubię, jednak w tym przypadku... coś nie wyszło.

Stefan Wul to jak się okazało autor francuski Pierre Pairault, chirurg dentystyczny. O książce Szarłat - Szymańskiej nic nie wiem, książka Kurty to podobno badziew straszny. To ten sam Kurta, co będąc naczelnym Ralaxu kazał Januszowi Chriście aby domalował w swoim komiksie wytoplessowanej hrabinie biustonosz, choć wcześniej na kolegium redakcyjnym grzmiał, że ma być "zachód i golizna" w Relaxie.

Na koniec pakietu książek od Leszka absolutny hicior, jeśli chodzi o tytuł: "Neurony zbrodni" Lucyny Penciak. Aż się boję czytać.
To nie wszystkie książki, które dostałem. Kilka tytułów już miałem, więc przekazałem je innym potrzebującym. :)


Zakupione na alledrogo brakujące tomiki serii "Stało się jutro". Zbliżam się do skompletowania całości. Mam sentyment do tej serii, bo tomik "Posłaniec" był moja pierwszą osobiście kupioną książką fantastyczną.
A tomiki te to: "Robot nr 3" (SSJ nr 6) i "Metoda doktora Quinna" (SSJ nr 7). Obydwa tytuły pochodzą od zamieszczonych w nich opowiadań Janusza A. Zajdla. Oprócz niego są tam i inni autorzy. Polscy i radzieccy.


Kolejne trzy książki to zakup dokonany w antykwariacie na Warszawskiej w Bydgoszczy.
"Marsjański poślizg w czasie" Philipa K. Dicka to książka, która źle mi się kojarzy. Ale to przez czasy, w których wyszła. Na początku lat 90-tych, gdy Amber zaczął wydawać książki "po zachodniemu" stać mnie było na nie. Kupowałem wszystko jak leciało. I nagle nastąpiło załamanie w finansach domowych. Mniejsza o przyczyny. To był zły czas. Te książkę zapamiętałem jako tę, której nie mogłem sobie kupić. Nie miałem kasy.
"Ludzie jak ludzie" Kira Bułyczowa, wysoko oceniana, wreszcie ją mam. Za śmieszne pieniądze.
"Gar'Ingawi wyspa szczęśliwa" Anny Borkowskiej to książka, o której słyszałem i czytałem tak sprzeczne opinie, że zauważywszy ja na półce, nie mogłem jej nie wziąć. Kiedy zweryfikuję te opinie... Na emeryturze? To niezła cegła jest.

I wreszcie coś nowego. I na dodatek szczęścia łyk. Książkę o której pisałem jakiś czas temu w "Jeszcze straszniejszych zaległościach" udało mi się wygrać! Dziękuję ci portalu Katedra!




środa, 10 listopada 2010

ezs_3: ostateczny_upadek_sztuki_radiowej

Skupi się na radiu eska, choć pewnie jest ono po prostu jednym z wielu.
Miałem siedem dni na dogłębne zapoznanie się z profilem tej rozgłośni. Sąsiad z sali nie słuchał niczego innego, a ponieważ pomagał mi - nie miałem serca prosić go o zmianę stacji. Jakoś to przeżyłem.
Dlaczego upadek? Bo to nie ma już nic wspólnego (oprócz fal fm) z radiem jakie znam. Wychowałem się na trójce i czwórce. Tam było takie coś jak audycje. Autorskie programy o czymś. Nawet jeśli "tylko" o muzyce, to była w tym jakaś myśl.
Teraz prosto robi się radio. Dostaje sie piosenki do grania i się je gra. Za mikrofonem sadza się byle kogo, byle miał nawijkę odpowiednią. Dostane od koncernów muzycznych piosenki gra się w kółko, tak aby każdy kto choć na chwile włączy radio MUSIAŁ je usłyszeć. Raz na jakiś czas puszcza się starszy kawałek, tak dla urozmaicenia. Wiadomości ze świata "gwiazd" podaje się przez kilka dni te same, tylko w różnej kolejności.
No i te rozmowy ze słuchaczami. Na przykład taka z 1 listopada:
"Cześć Jolka, o której wstałaś?"
"O dwunastej"
"Noooo to zabalowałaś! Gratsy! Jak było?"
"Słuchaj, no fajnie, wiesz"
"To ekstra! Imprezka super, co?"
"No pewnie, dopiero dochodzę do siebie"
"Słuchaj Jolka, a co dzisiaj robisz?"
"A wiesz, nudy straszne dzisiaj"
"To chcesz płytkę z muzą czy gierkę na iksboksa?"
"Płytkę! Super!"
"No to czadzik! Płytka jedzie do ciebie! Udanych imprezek!"
"Dzięki! Spoko! Pozdrawiam eske cała, świetni jesteście!"

...

poniedziałek, 8 listopada 2010

ezs_2: człowiek_który_zabił_wszystkich_świętych

Leżąc w szpitalu dokonuje się na nas wspaniała loteria: oto (o ile nie wylądujemy w izolatce) łóżko obok nas zajmuje sąsiad. Albo i sąsiedzi. Ja miałem szczęście spędzić swoje 10 dni w sali dwuosobowej. Początek i koniec upłynął mi w samotności, ale wewnętrzne osiem dni spędziłem z kolegą.
Więc jak wspomniałem: loteria. Można trafić w profesora literaturoznawstwa, krawca lekkiego, rockmana lub bezrobotnego malarza. Cokolwiek by się nie trafiło wspólny los zbliża.
Więc ja trafiłem bezrobotnego malarza, w separacji, mieszkającego z mamą. Nie czarujmy się, nie jest to towarzystwo którego bym szukał. Oczywiście musiałem dostać po łbie. Musiałem dostać lekcję. Kolega z sali był po lekkim wylewie, niedowładał prawą ręką. Kiedy ja przez niemal 4 dni leżałem zmaltretowany punkcją lędźwiową, a potem zespołem popunkcyjnym bezrobotny malarz podawał mi wodę, pomagał przy posiłkach, wołał pielęgniarki gdy było trzeba. Rozmawiał gdy miałem ochotę pogadać i milczał, gdy jej nie miałem.
Skąd więc taki tytuł tego wpisu? Ano miał jedna wadę. Od rana do wieczora słuchał radia eska. Nie znającym tej rozgłośni naświetle problem w kolejnym odcinku. Znającym jej profil i znającym mój profil muzyczny spieszę donieść: dałem radę. Góra plusów malarza przeważyła nad tym minusem. Jednego jednak nie mogłem przeboleć. To samo radio, z tymi samymi piosenkami grało mi nad uchem przez całych Wszystkich Świętych. Święto, które od zawsze brzmiało niesamowitą muzyką, serwowaną w Trójce albo wybierana samemu. W tym roku upłynęło w rytmie muzy pod dopalacza.

piątek, 5 listopada 2010

ezs_1: emailem_ze_szpitala

Nie będzie tu spamowania moim stanem zdrowia, do tego świetnie nadawał się fejsbók i forum. Dość wspomnieć, że spędziłem 10 dni na oddziale neurologii. Może uda mi się zapisać tutaj tych kilka obserwacji poczynionych podczas przymusowego urlopu od normalnego życia. Może, jak będzie mi się chciało.

Tytuł kolejnego odcinka: człowiek_który_zabił_wszystkich_świętych