wtorek, 26 listopada 2013

Spotkałem po latach starego przyjaciela

Pewnie niektórzy z Was to już przerabiali: po latach spotykasz starego druha, z którym niejedno się przeżyło, a z którym potem jakoś drogi się rozeszły. Ty dorosłeś, on dorósł, pewnie trochę inaczej, coś tam o nim słyszałeś od czasu do czasu. Aż nadchodzi taki moment, gdy spotykacie się, już inni i znajdujecie przyjemność w niekończącej się opowieści typu: "a pamiętasz jak kiedyś...?". I w zasadzie, bo jesteście już innymi ludźmi, tego właśnie oczekujesz. Powrotu do przeszłości, do siebie sprzed lat, do czasów gdy wszystko było mocniej, żywiej.
No to ja właśnie spotkałem się z wiedźminem Geraltem z Rivii. I było to spotkanie o jakim marzyłem. Nie interesuje mnie cała ta otoczka, o której inni mówią, którą biorą pod uwagę. Chciałem się z nim spotkać i chciałem poczuć się jak w początku lat 90-tych. I tak właśnie się stało.
Dlatego w zasadzie nie napiszę nic więcej. Bo tak jak i narosła przez lata otoczka (głównie gry) mnie nie interesowała, tak i nie interesuje mnie teraz jak ktoś inny odbierze swoje spotkanie w Geraltem.
Moje było wspaniałe.
Po zamknięciu książki o 2 w nocy czułem się zupełnie jak Nimue z ostatnich stron.
Dzięki Geralcie.
Dzięki panie Andrzeju.

sobota, 2 listopada 2013

Strach

Właśnie przewróciłem ostatnie strony książki. Z tylnej okładki spogląda na mnie autor. Przenikliwie, trochę jakby kpiąco, uśmiechając się lekko lub nie, zależnie od tego jak spojrzeć na to zdjęcie. Jakże inny jest teraz ten Michał Cetnarowski od tego, którego znam z kilku (nastu?) rozmów przez internet. Na tyle, na ile literki na ekranie mogą oddać charakter człowieka - jawił mi się zawsze jako ktoś pogodny, zadowolony z życia, żyjący swoją pasją, jaką jest literatura. I choć znałem już jego niezbyt optymistyczne "Labirynty", to lektura powieści "I dusza moja" była dla mnie ciosem.