czwartek, 14 października 2010

e-flauta

Nic, cisza. Żaden zefirek offtopu nie marszczy gładkiej toni internetu, żadna burza flejmu spokoju jego nie burzy. Jak okiem sięgnąć - cisza. Fora zamarły, blogerzy nie blogują, fejsbók odwrócił oko swej kolektywnej jaźni ode mnie. W końcu sam się do tego wyciszenia dokładam, nie publikując żadnych wieści o sobie, nie blogując i nie udzielając się na forach. Cisza.
Nawet prowokowanie Agrafka dało jednorazowy tylko efekt. Oczywiście napisał coś tak trafnego, że ciężko z tym polemizować. Oczywiście wyssał w jednym wpisie temat tak dokładnie, że nie ma się na czym tam już pożywić. Cisza.
A przecież mógł napisać, że to wina Orbita, który podsuwa mu jakieś skandynawskie wokalistki o niezapamiętywalnych imionach i nazwiskach, w związku z czym Agrafek nie ma czasu na posłuchanie Amandy Palmer, której imię i nazwisko trudne do zapamiętania nie jest.
No ale jest cisza. Może się nią podelektujmy.
Koniec zmarszczki.

1 komentarz:

a. pisze...

Orbit nic mi nie podesłał. Reklamował tylko film o wyjątkowo niegroźnie dla mnie brzmiącym tytule "Fritt Vitt" (jakbym znał język norweski, to może bym się bał), a ja odruchowo pogrzebałem trochę w temacie grających tam aktorów. Okazało się, że jedna dziewczyna nagrała też płytę, niesiony trudną do wyjaśnienia zachcianką podostarczałem więc sobie dokonań norweskich wokalistek i tak to poszło. Prawdę mówiąc liczyłem, że znajdę jakiś niebywały norweski folk, a dostałem sporo muzyki elektronicznej wyrastającej, jak mi się zdaje, z Dead Can Dance, ale i Cocteau Twins ale i Sinead O'Connor. Fajne rzeczy do słuchania. Wspomnianą przez Ciebie artystkę muzyczną też poznam lada chwila.
A flauta - cóż, nasze zapały twórcze zwykle wyczerpują się szybko. Łatwiej dać się ponieść entuzjazmowi planowania, niż powszedniości wznoszenia.