W 2008 roku mieliśmy w borach suszę trwającą cały maj i pierwszą dekadę czerwca zakończoną największym pożarem lasu w historii nadleśnictwa. W tym roku susza trwa już cały kwiecień. Zasiewy schną, lasy płoną. Kogo to jednak obchodzi?
Na pewno nie rzesze telewidzów z zaangażowaniem śledzące informacje pogodowe. Niedobrze robiło mi się od zachwyconych buziek pogodynek informujących o wspaniałej pogodzie na majowy weekend.
Coraz bardziej rozpowszechniające się spojrzenie ograniczone do czubka własnego nosa dotyka nawet meteorologii. Na szczęście tu człowiek i jego życzenia mają znaczenie równe zeru. Na szczęście zmartwione minki od dwóch dni obwieszczające deszcz i ochłodzenie nie mają żadnej mocy sprawczej. Jak mawiał mój dawny znajomy "Cieszmy się, że pada! Pogoda to ostatnia z rzeczy niezależnych od tych [...] z Warszawy!".
Dla osoby związanej z przyrodą, żyjącej z jej rytmem pogoda jest elementem zastanym, niezmiennym i nieuniknionym w swoich przejawach. Prezentowane w telewizorach życzeniowe podejście (zamiast informacyjnego) jest przejawem egoizmu i egocentryzmu masy ludzkiej. Wszystko mi wolno, wszystko mi się należy, to i pogoda powinna się podporządkować! Na szczęście pogoda ma to tam, gdzie ja mam tych pozbawionych zdolności rozumienia, że są rzeczy ważniejsze niż opalenizna z majowego weekendu.
2 komentarze:
Podejście "telewidza" jest chyba takie do wszystkiego co tam leci. Nieunikniony efekt podejścia konsumpcyjnego, jakie serwuje się ludziom na codzień. Niestety nie widzę sensownej możliwości zmiany tego poza może jakąś akcją w stylu "wyrzuć telewizor przez okno".
Na pocieszenie (choć niewielkie) napiszę, że u nas w nocy padało.
Pogoda była tu przed nami. Burza, choć groźna, jest równie piękna, a na pewno bogatsza w zjawiska od słonecznego dnia.
A teraz niech nastąpi ulewa nowych notek i lawina komentarzy.
Prześlij komentarz