Poniższy tekst kiedyś już umieściłem w sieci na deviancie. Przeklejam tutaj jako pierwszy z cyklu opowieści, które są zbyt długie by chciało mi się je opowiadać.
Pierwszy rok studiów, sesja letnia. Egzamin z fizyki, trauma straszna, bo na tym by wyleciał 10 lat wcześniej mój brat (ten sam wydział;)
Nie potrafię dzisiaj wyjaśnić dlaczego nie uczyłem się do tego egzaminu... Koniecznie chciałem iść w ślady brata??? Nie wiem, nie uczyłem się, i już. Jedyny temat jaki opanowałem to był prąd zmienny, a tych tematów było ze czterdzieści...
Egzamin ustny był, losowanie karteczki z 3 tematami, jedna osoba odpowiada, dwie się w tym czasie przygotowują.
Tak, był czas na rozpisanie sobie wzorów, narysowanie wykresów itp.
Siedziałem przed salą z moja obecna żoną i dosłownie trząsłem się ze strachu. Okazało się że jesteśmy na liście do wejścia pod koniec, wiec miałem tak siedzieć kilka godzin. Ktoś, nawet nie pamiętam już kto, wcisnął mi do ręki opracowanie tematu "rola cytochromu w procesie fotosyntezy". Co miałem robić... Siedziałem i czytałem to. Kiedy przyszła moja kolej wszedłem na sale na bardzo miękkich nogach. Podszedłem do biurka i wyciągnąłem kartkę ze stosu który tam leżał.
Aby uniknąć podkładania własnych kartek z pytaniami trzeba było tą wylosowaną dać pani doktor i ona zapisywała pytania przy nazwisku. I się zdziwiła, bo wyjąłem tę kartkę i podałem jej bez patrzenia jakie są tam pytania. Zapytała dlaczego nie patrzę. "To bez znaczenia" odpowiedziałem. Dzisiaj myślę że odpowiedziałem to z takim już zrezygnowanym spokojem, że ona uwierzyła że ja umiem wszystko. Zabrałem kartkę i poszedłem usiąść. Popatrzyłem w okno... Trzeba to zrobić! Odwróciłem kartkę....
1. charakterystyka prądu zmiennego
2. rola cytochromów w procesie fotosyntezy
3. liczby atomowe
Świat zrobił mi fikołka przed oczami, rzuciłem się na kartki do notatek i zacząłem pisać, pisać, pisać... Odłączyłem się od świata, pomyślałem jest szansa, dzięki Ci Boże! Ale coś mi nie dawało spokoju, coś mnie rozpraszało. Kolega który właśnie odpowiadał doszedł do swojego 3 tematu... liczby atomowe. Tematy się powtarzały w zestawach! Zacząłem pisać to co mówił. Potem odpowiadała jeszcze jedna osoba, w tym czasie pisałem sobie już ze spokojem o prądzie.
Przyszła moja kolej, zacząłem od liczb atomowych (żeby na koniec zostawić to co umiem najlepiej, dla zostawienia lepszego wrażenia). Zapytała, czy ktoś tego przed chwilą nie mówił? "Nie wiem, przygotowywałem swoje pytania" - tak to było kłamstwo, mam go żałować?
Potem powiedziałem wszystko co wiedziałem, dostałem 3,5 z możliwością odpowiadania na 4 z tematu "przewodnictwo dziurowe". Podziękowałem, do dzisiaj nie wiem co to jest. Chyba mnie nawet nie było na tym wykładzie.
Chciałem kiedyś policzyć prawdopodobieństwo takiego przypadku, ale chyba się nie da.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz