wtorek, 14 stycznia 2014

Jak Anglik zrobił ze Skandynawii drugą Japonię

Lubię anime, choć nie jestem fanem totalnym, który musi obejrzeć wszystko. Ale na przykład w "Moim sąsiedzie Totoro" jestem na zabój zakochany.
Uwielbiam Muminki. Co jakiś czas biorę do ręki dowolny tom i zanurzam się w ten piękny świat.
Chyba mogę powiedzieć, że kocham komiksy, choć ta miłość ma swoje wzloty i upadki. Ale jednak to miłość.
Biorąc to wszystko pod uwagę, nie mogłem nie skusić się na lekturę komiksów Luka Pearsona z serii Hilda.

Choć powodem zakupu była bardziej chęć zaszczepienia tej miłości moim córkom. Podejrzane w sieci próbki pozwoliły szybko podjąć decyzję.

Po prostu piękny przedmiot...
Komiksy o Hildzie wydane są rewelacyjnie. Twarda okładka z lakierowanymi fragmentami, zdobiony płócienny grzbiet, gruby, przyjemny w dotyku papier sprawiają, że komiks ten aż chce się brać do ręki. Wielokrotne. Niestety odbija się to na cenie (jego jakość, nie wielokrotne branie). Centrala, wydawca tego cudeńka, w tej odsłonie nazywa się Centralka - komiksy dla dzieci mądrych rodziców. Spojrzenie na tylną stronę okładki, każe zastanowić się nad zamianą słowa "mądrych" na "bogatych". Ja tłumaczę się tym, że już 38 lat nie palę, więc sporo odłożyłem na kulturę. No ale fakt takiej, a nie innej ceny pozostaje.
Takie ceny kłują w oczy. Pod koniec znajdziecie darmową poradę, jak temu zaradzić.


...z pięknym wnętrzem
Za niemałą cenę dostajemy komiks piękny jednak... krótki.
Hilda i troll to 22+2 strony historyjki, dwustronicowa mapa okolicy, dwustronicowy rysunek biura Hildy, i dwie strony z książki o trollach.
Hilda i nocny olbrzym wygląda w tej materii lepiej - to już 40 stron komiksu i dwie strony planszy o olbrzymach.
Cały czas się zastanawiam, czy nie lepszym wyjściem byłoby wydanie ich w jednym tomie...
Tyle technikaliów.
Na tych wyliczonych powyżej stronach kryje się piękny świat. Nawet nie czytając notek z tylnych stron okładek skojarzenia nasuwają się same: to bajkowy mix Miyazakiego i Tove Jansson.
Migrujące puchy, Rożek i Hilda. Czujecie klimat Miyazakiego?
Czy to Buka podeszła pod dom? 
Wraz z Hildą wkraczamy w świat pełen magicznych stworzeń, których istnienie nie dziwi ludzkich bohaterów. Mamy więc trolle, olbrzymy, nieustannie migrujące puchy, tajemniczego drewniaka, elfy, dziwnego zwierzaka rożka (skandynawska wersja jackalope?). Wszyscy oni żyją obok siebie, czasami sprawiając sobie problemy, które wynikają raczej z samej natury poszczególnych stworzeń (na przykład ich wielkości), rzadziej ze złej woli (ale jednak!).
Hilda i troll to dość prosta opowieść, o tym by nie sądzić nikogo po pozorach, a książki zawsze doczytywać do końca. I tu cały czas pamiętać należy, że to komiks dla dzieci, którym warto jest proste i może dla nas oczywiste (czy zawsze?) prawdy, podawać w przyjazny sposób. Hilda/Pearson robią to świetnie.
Hilda i nocny olbrzym ma już bardziej skomplikowaną fabułę. mamy tu dwa wątki: elfów, które wygonić chcą ludzi z ich domu i olbrzymów, które nie mogą odnaleźć się po latach rozłąki. Oba wątki ciekawie splatają się na końcu dając młodym czytelnikom lekcję postrzegania świata w różnych skalach.
Premier elfów. By wygrać wybory obiecał, że rozwiąże problem ludzi w krainie elfów.Kogoś mi przypomina.

I jeszcze jedno dalekie skojarzenie. Anioł z Neon Genesis Evangelion.
Grafika urzeka
Styl Pearsona idealnie wpasowuje się w opowieść. Rysunki tworzone są prostą kreską, jednak udaje się nią oddać wszystkie emocje targające małą bohaterką. Niewątpliwie pomagają w tym jej duże oczy, które znamy przecież z... mangi.
Klimat buduje też zastosowana paleta kolorów: przybrudzono-pastelowa, ciepła, krążąca cały czas wokół "kolorów ziemi".
Kadrowanie w pierwszym tomie było ciekawsze niż w drugim. Więcej było z nim zabawy. Kadry z ramką i bez, kadry ułożone na większych rysunkach w tle, kadry zawierające zapis ruchu...
Tom drugi jest bardziej tradycyjny pod tym względem. Kadrów jest więcej, ich konstrukcja nie jest tak różnorodna. I czasami trafiają się strony zdecydowanie "przegadane".
Rzut oka na przykładowe plansze tomu trzeciego pokazuje, że Pearson powraca w nim do bardziej twórczego wykorzystania tej materii komiksu.

A co na to dzieci?
Córki (8 i 11 lat) są zachwycone. Miały tylko jedną uwagę - komiks (Szczególnie pierwsza część) jest za krótki! Poza tym i historie i rysunki bardzo im się podobały. Szczególnie polubiły puchy, Rożka i Drewniaka.
I na pewno się ucieszą, gdy im powiem, ze jest już narysowana część trzecia - Hilda i ptasia parada

A co na to dorośli?
Choć nie pozbawiony drobnych wad, komiks ten jest świetną lekturą dla dzieciaków w wieku lat kilku-kilkunastu. Prosta fabuła, dobra kreska, piękne wydanie - wszystko to buduje w dzieciakach chęć sięgnięcia po więcej. I mówię to nie "z sufitu" tylko patrząc na reakcje córek.
No to dorosły poleca. Bo sam też miał radochę z lektury.

A komiksy te w znacznie niższej niż okładkowa cenie możecie nabyć w Księgarni Madbooks

Post Scriptum
Ktoś mądrzejszy ode mnie powinien napisać coś ciekawego na temat zbieżności magicznego świata Skandynawii i Japonii. Jest tam jakieś podobieństwo, jakiś wspólny duch, podobne podejście do "ukrytego świata". Pewnie dlatego Japończykom tak dobrze udała się animowana adaptacja Muminków...

8 komentarzy:

Futureclimax pisze...

Kurcze, czas już porzucić pierdoły i wrócić do starych miłości. Od dziecka byłem zafascynowany Japonią, a Mange omijam z daleka; trzeba się zainteresować, tym bardziej, że mam kilka płyt DVD od brata. Ale do sedna. Muminki zawsze były dla mnie czymś.... innym. Czytając książki, wyrabiał mi się podobny wizerunek jak z tych obrazków; nie wiem, pewnie styl pisania taki albo co... w każdym razie wyobrażenie było zawsze zamknięte, ograniczone, jakby namalowany obraz. Dziwne. Bardzo podobne do snów... Taki sam "styl". Takie bardzo prywatne, osobiste. Zdecydowałem się na obydwie książeczki, i na poświęcenie większej uwagi literaturze skandynawskiej.

a. pisze...

Nie jestem pewien na ile Muminki są opowieścią dla dzieci. Możliwe, że to dlatego, że musiałem je odkrywać sam i przez to odkryłem dość późno. Niemniej odnoszę wrażenie, że to dość dorosłe opowieści.

Futureclimax pisze...

Zgadzam się. Też odkryłem Muminki sam, nie pamiętam dokładnie kiedy, ale zeczywiscie, wcześnie to chyba nie było. Myślę jednak, że odpowiednio przedstawione mogą zaciekawić troszkę starsze dzieci. Pewnie sam przeczytam na początek.

Maciej Gierszewski pisze...

z tego co mi wiadomo, to Centrala w tym roku wyda 3 tom z przygodami Hildy; tymczasem w UK w maju będzie 4 - "Hilda and the Black Hound"

- - -
trochę dziwi mnie ironiczny komentarz dotyczący serii "Centralka", faktycznie Hilda jest dość droga, choć edytorskie przygotowanie moim zdaniem tę cenę usprawiedliwia, jednakże inne komiksy z tej serii wcale nie są takie drogie

Unknown pisze...

O, to świetna wiadomość.

Czy ten komentarz aż tak bardzo ironiczny? Może to zależy od środowiska w którym się człowiek obraca. ja siedzę na wsi, która na dodatek jest w lesie i, choć sam nie jestem bogaczem, to czasami patrząc na sytuację większości rodzin dookoła, mam wyrzuty sumienia folgując sobie z pewnymi nałogami (jak książki i komiksy. Jestem przekonany, do granicy z pewnością, że żaden z rodziców dzieci z klas, do których chodzą moje córki, nie wydałby takiej kwoty na komiks.
I ja wiem i widzę co w tym komiksie kosztuje, bo oprawa całości jest po prostu cudna. Co nie zmienia faktu, że jest to dużo pieniędzy. A innych komiksów z Centralki (jeszcze) nie znam. Tez nie kupuję wszystkiego jak leci.

Futureclimax pisze...

Według mnie komiksy nadal są w grupie rarytasòw. Nie mówię, że muszę przeczytać wszystko co wychodzi, ale kupując nawet kilka w miesiącu jest to ogromny wydatek. I wszyscy się dookoła dziwią, że społeczeństwo mało czyta. Jak ma czytać, jak wiekszości zwyczajnie nie stać...

elotis pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Unknown pisze...

Fajny wpis, jest wszystko co się w nim znajdować. Ale i tak najważniejsza jest opinia czytelniczek, dla których komiksy zostały kupione.

Chociaż intrygują mnie te dwie pozycje to jednak cena zabija. Jak sam wspomniałeś, cena jest po prostu za wysoka by można było spokojnie pozwolić sobie na zakup. Do tego zaledwie 22 strony samej historii to realnie 3-4 minuty czytania. Czytanie mang zmieniło moje podejście, gdzie co tydzień wydawane są rozdziały po 16-20 stron. A i same tomiki są grubsze, za niższą cenę.

A co do Muminków, to będę musiał nadrobić zaległość w lekturze bo bajkę uwielbiałem (jako jedyny chyba w domu...)