Nie dość, że dawno niczego nie piszę, to jeszcze myśli mam czarne jak sadza w piecu po miesiącu sezonu grzewczego.
Wiruje mi ostatnio po głowie w kółko jedno pytanie: czy nie posiadanie ciekawej historii do opowiedzenia czyni człowieka gorszym? Wyobraź sobie, że nie przytrafia ci się nic ciekawego. Spotykasz znajomych i po prostu nie masz o czym opowiadać. Nie następuje wymiana doświadczeń, żadne informacje od ciebie nie ubogacają twoich rozmówców. Nic się nie dzieje. Nuda.
Na ile takie nie-natrafianie na ciekawe momenty w życiu jest splotem przypadków, a na ile (nieświadomym) wybieraniem takiej, a nie innej drogi przez życie?
W maju wybieram się do Kaliforni.
2 komentarze:
Nieposiadanie (sorry za korektę, tak mi się bardziej widzi) ciekawej historii do opowiedzenia jest czymś najlepszym, co może się człowiekowi (mnie) przydarzyć. Wielką radość mi sprawia, kiedy na pytania "co słychać", "co się dzieje", "co się stało" mogę odpowiedzieć: "Na szczęście NIC" :) I już we wspólnych naszych studenckich czasach marzeniem moim było "mieć zwyczajne życie".
Dużo gorsze od nieposiadania nic do powiedzenia jest wymyślanie czegokolwiek do powiedzenia.
Zawsze mi się wydawało, że jak się nie ma nic do powiedzenia, to po prostu trzeba milczeć. I tego się trzymam.
Nie jest z Tobą tak źle.
Prześlij komentarz